Panie Profesorze, jest Pan Prezesem Polskiego Stowarzyszenia Sądownictwa Polubownego, organizacji z bogatą historią, wspierającej od wielu lat alternatywne metody rozstrzygania sporów. Dlaczego firmy wciąż chodzą do sądów w przeważającej większości, zamiast szukać innych rozwiązań?
Zacząć trzeba od tego, że sądownictwo polubowne, inaczej zwane arbitrażowym, nie powinno być postrzegane jako konkurencja dla systemu sądownictwa powszechnego, tylko jako jego istotne uzupełnienie. W sprawach o większej wartości, specjalistycznych, wymagających szczególnej wiedzy od osób, rozstrzygających spór, sądownictwo arbitrażowej oferuje więcej niż sądy powszechne. Wprowadzając do umowy tzw. zapis na sąd polubowny, czyli po prostu umawiając się, że jeśli dojdzie między nami a naszym partnerem handlowym do sporu, to zostanie on rozstrzygnięty przez sąd arbitrażowy, zyskujemy pewność, że nasz spór zostanie rozstrzygnięty szybko i sprawnie. W dodatku przez osoby, którym nie będziemy musieli tłumaczyć czym są świadectwa pochodzenia albo jaka jest różnica między megawatem a kilowatem.
Czy sąd polubowny to lepsze rozwiązanie niż tradycyjna ścieżka sądowa?
To zależy od sprawy. W niektórych na pewno tak. Sprawy z elementem międzynarodowym, wymagające specjalistycznej wiedzy, choćby finansowej czy technicznej, o większej wartości, znakomicie nadają się do rozstrzygania w drodze arbitrażu. Działa u nas kilka stałych sądów polubownych, o uznanej renomie, z których usług można skorzystać. W sprawach drobnych, prostszych lepiej będzie pójść do sądu powszechnego.
Zapewne w Pana karierze brał Pan udział w sprawach, gdzie wiodącym tematem były spory biznesowo – ekologiczne, czyli o profilu bliskim naszej Redakcji. Jakieś ciekawe przykłady sporów i ich rozstrzygnięć?
Tak jest. W ramach naszej kancelarii prowadziliśmy i prowadzimy wiele takich spraw. Jednymi z ciekawszych były te dotyczące ważności długoletnich umów na sprzedaż tzw. zielonych certyfikatów. Odbiorcy tych certyfikatów w pewnym momencie zaczęli masowo te umowy zrywać lub wręcz uznawać za nieobowiązujące. Producentom energii odnawialnej z wiatru w oczy zajrzało widmo bankructwa. Budowa farmy wiatrowej kosztuje setki milionów, które najczęściej są pożyczone, a więc trzeba je potem spłacić. Zabezpieczaniem kredytu jest właśnie umowa na sprzedaż zielonych certyfikatów, która gwarantuje stały dopływ gotówki. Wygrane w tych sprawach pozwoliły na wznowienie odbioru certyfikatów po wcześniej ustalonych cenach.
Jako doświadczony praktyk biznesowy i jednocześnie autorytet akademicki, jest Pan członkiem Think Tanku Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Czy spotkał się Pan ostatnio z ciekawymi projektami, oczywiście o profilu biznesowo – ekologicznymi, które znalazły uznanie i wsparcie ze strony Centrum? Jeśli to nie tajemnica zawodowa, to może jakieś przykłady?
W ramach naszego siedmioosobowego Think Tanku, razem z prof. Hausnerem i pozostałymi członkami zespołu, rozmawiamy raczej na temat długofalowych wyzwań i procesów w sferze innowacji i B + R. Elementem strategii NCBR jest aktywne uczestnictwo w tworzeniu ekosystemu innowacji i zadania naszego zespołu mieszczą się w tym obszarze. Samo Centrum jest oczywiście zaangażowane w projekty wspierające transformację polskiej gospodarki w kierunku neutralności klimatycznej. Niedawno zostało także podpisane porozumienie pomiędzy Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, Polskim Funduszem Rozwoju oraz PFR Ventures o współpracy na rzecz rozwoju technologii proekologicznych i środowiskowych. Ta inicjatywa ma ułatwić przedsiębiorcom rozwijanie projektów, które będą miały pozytywny wpływ na klimat.
Działa Pan aktywnie na prestiżowej uczelni, jaką jest Uniwersytet Łazarskiego. Proszę powiedzieć, czy Uczelnia prowadzi jakieś kierunki o tematyce stricte ekologicznej, a jeśli nie, to czy tematy ekologiczne współistnieją z wiodącymi zagadnieniami biznesowymi czy prawnymi?
Tematyka ekologiczna współistnieje zarówno z zagadnieniami biznesowymi jak i prawnymi. Zwracamy uwagę studentom choćby na zagadnienia z zakresu prawa ochrony środowiska.
Panie Profesorze, Pana pozycja naukowa i zawodowa sprawia, że jest Pan częstym gościem przeróżnych gali i konferencji. Czego dotyczyła październikowa Gala w Hotelu Sheraton i w jakiej branży wręczał Pan diamentowe wyróżnienie?
To miłe, że tak Pan uważa, chociaż akurat na tym spotkaniu, o którym Pan mówi – gali Diamenty Top Industry – liczyły się przede wszystkim te świetne polskie firmy, którym mieliśmy okazję wręczać wyróżnienia. Mnie przypadło w udziale przekazanie statuetki w kategorii Eksporter Przemysłowy Roku spółce FAKRO. To było miłe spotkanie, tym bardziej że wszyscy mamy już trochę dosyć wideokonferencji na zoom, teams czy webex i tęsknimy za spotkaniami na żywo.